Rozmowa z Ewą Łączyńską-Widz

Czuję, że to, co robimy, ma sens 
z Ewą Łączyńską-Widz, dyrektorką BWA w Tarnowie, rozmawiała Agnieszka Dela-Kropiowska

A.D-K.: Każde podsumowanie 2013 roku wymienia BWA w Tarnowie jako jedną
z najlepszych instytucji wystawienniczych w kraju. Co czuje dyrektorka tak wspaniałej instytucji po lawinie wspaniałych recenzji?


E. Ł.-W.: Czuję, że to, co robimy, ma sens. Że warto się angażować, bo systematyczna praca przynosi efekty. Najważniejsze jest to, że można ze sztuką współczesną działać w każdym miejscu. Praca na tzw. peryferiach ma plusy i minusy, ale na pewno jest ciekawa. Być może nasza działalność w Tarnowie, Opolu jest istotniejsza niż duże festiwale czy wystawy w największych instytucjach. Ujęcie w rankingach, a rzeczywiście w tym roku było ich kilka, stanowiło dla nas dużą niespodziankę. To był dla nas ważny rok. BWA istnieje w Tarnowie od 1976 roku. Aż do ubiegłego roku nigdy nie miało swojej stałej siedziby. W dwóch ostatnich latach funkcjonowało na czynnym Dworcu PKP. W 2013 roku zrealizowały się wieloletnie starania moich poprzedników – dyrektorów i wszystkich osób, które dla tego miejsca pracowały. W maju przenieśliśmy się do odrestaurowanego dla nas neogotyckiego Pałacyku Strzeleckiego. Zainaugurowaliśmy go wystawą „Jak się staje, kim się jest”, którą kuratorsko przygotowały dla nas Agnieszka Pindera i Marika Zamojska. Wystawa oparta była na tarnowskich latach szkolnych Tadeusza Kantora. Odnosiła się do czasu młodości, co równoległe jest do okresu, w jakim my jako instytucja aktualnie się znajdujemy. To dla nas ciągle czas formowania się. Mamy nową siedzibę, nowe osoby w zespole. Ja jestem dyrektorką drugi rok. Bardzo cieszymy się, że ktoś – a szczególnie poza Tarnowem – zauważa i docenia naszą pracę. Ale też wiemy, że jest jeszcze sporo do zrobienia, choćby w obszarach wsparcia młodych zdolnych lokalnych artystów, budowania własnej kolekcji, archiwum i dokumentacji, stałego sponsoringu dla sztuki współczesnej, włączenia szkół do działania, współpracy z publicznością.


                                               fot. Jak się staje, kim się jest, fragment wystawy w BWA Tarnów, fot. Daniel Rumiancew



A.D.-K.: Chciałam przyłączyć się oczywiście do miłych słów padających ze strony krytyków sztuki. Proszę opowiedz o nowych możliwościach waszej instytucji po zmianie lokalizacji. Co daje wam ta przestrzeń?

E. Ł.-W.: Nasze nowe miejsce ma wiele zalet. Pierwszą jest lokalizacja. Pałacyk znajduje się w XIX-wiecznym Parku Strzeleckim. To jest jedyny park w centrum Tarnowa. Mieszkańcy go bardzo lubią, a przychodząc do Parku, mają ochotę nas odwiedzać, pobyć trochę dłużej. Za to wewnątrz jesteśmy zupełnie podporządkowani architekturze. Mamy piękną prawie kwadratową salę o powierzchni 150 m kwad., wysoką na 6 m. Bez okien, bez grzejników. Daje bardzo duże możliwości różnorodnej aranżacji, w tym wertykalnej rozbudowy ekspozycji. Sala z założenia miała być wielofunkcyjna, posiada duży ekran projekcyjny, system małego kina studyjnego. Poza tym mamy salkę edukacyjną, wielofunkcyjny hol pierwszego piętra. Zaletą są również dwa tarasy – na parterze, który świetnie sprawdza się podczas spotkań czy koncertów latem, i duży taras poddasza,
z którego możemy oglądać czubki starych drzew.



A.D.-K.: Jaka jest Twoja recepta na sukces instytucji pokazującej sztukę współczesną w naszym kraju? Czy BWA w Tarnowie to rodzaj centrum kultury
z ambitnym programem wystawienniczym?

E.Ł.-W.: Nie wiem, czy to, co robimy w Tarnowie, jest receptą, która sprawdziłaby się wszędzie, ale u nas chyba wychodzi to całkiem nieźle. Tarnów ma 114 tysięcy mieszkańców. Był dawniej miastem wojewódzkim, w dalszym ciągu w sferze kultury uchodzi za stolicę subregionu. Jest ważnym ośrodkiem edukacji, szczególnie szkół średnich. W mieście działa liczny Okręg Związku Polskich Artystów Plastyków, jest świetny Zespół Szkół Plastycznych z długimi tradycjami, niedawno otwarty Instytut Sztuki przy Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. BWA jest w mieście jedyną instytucją w pełni dedykowaną prezentacji sztuk wizualnych. Czujemy się zobowiązani do realizacji programu, który będzie możliwie najbardziej kompletną ofertą sztuki współczesnej adresowaną przede wszystkim do mieszkańców miasta. Staramy się tak układać program, żeby w skali roku był spójny i różnorodny. Zawierał klasyczne wystawy uznanych twórców polskich i międzynarodowych, współczesne aktualne tendencje, wystawy z udziałem artystów lokalnych. Realizujemy też działania interdyscyplinarne – koncerty, pokazy filmów, spotkania z literaturą. Ważną działkę stanowi dla nas architektura, to z racji tego, że w Tarnowie jest wiele ciekawych budynków z różnych wieków, w tym z XX. Ta nowoczesna architektura w większości nie jest jeszcze objęta ochroną konserwatorską. Projekty jej dedykowane pozwalają mieszkańcom dostrzec jej wartości. W listopadzie ubiegłego roku wspólnie z warszawskim Centrum Architektury wydaliśmy pierwszy polski przekład świetnych tekstów wiedeńskiego architekta i teoretyka Adolfa Loosa. To w hołdzie dla secesyjnego ducha Tarnowa.





A.D.-W.: Opowiedz o współpracy z władzami miasta oraz jego mieszkańcami. Kto przychodzi do BWA w Tarnowie?
E. Ł.-W.: Jesteśmy tarnowską instytucją kultury. Naszą działalność finansuje Miasto. Podlegamy pod Wydział Kultury Urzędu Miasta Tarnowa. Mamy ds. kultury zastępcę prezydenta. Miasto, ogłaszając konkurs na stanowisko dyrektora BWA, opracowało warunki, które nie blokowały udziału młodych osób bez długiego doświadczenia. Niestety, nie jest to w Polsce częsta praktyka, a w przypadku Tarnowa świadczy o dużej otwartości. Poza BWA jest w miejskiej strukturze kultury też Biblioteka, Teatr i Tarnowskie Centrum Kultury. We wszystkich tych instytucjach pracują młodzi i oddani dyrektorzy. Lubimy się i wspieramy. Jeśli chodzi o publiczność, to mamy jej szeroki przekrój. Mamy wierną grupę przyjaciół BWA, w tym osoby, które pomimo swojego dojrzałego wieku są ciekawe najnowszej sztuki, biorą chętnie udział w eksperymentalnych pokazach. Jest grupa młodzieży szkolnej i studentów. Od maja ubiegłego roku mamy własny Dział Edukacji. Projekty edukacyjne procentują coraz większą grupą dzieci wśród odwiedzających. Najtrudniej o zabieganego widza 30+, ale dzięki projektom dedykowanym dzieciom i rodzinnym to się coraz lepiej udaje. Przyjemne jest to, że pojedynczo albo w małych grupach, ale regularnie odwiedzają nas goście przyjeżdżający specjalnie z Krakowa czy innych miast. Bardzo to doceniamy.


                                           Siedziba BWA w Tarnowie, fot. Grzegorz Powroźnik

A.D.-K.: Budujesz nową kolekcję sztuki współczesnej?


E. Ł.-W.: Bardzo chcielibyśmy, żeby powstawała nasza własna kolekcja, ale na razie z braku funduszy i lokalu było to niemożliwe. W 2012 roku – jeszcze działając na Dworcu PKP – mieliśmy gościnną wystawę kolekcji Małopolskiej Fundacji Muzeum Sztuki Współczesnej z Krakowa. To jest świetna kolekcja powstała w ramach programu „Znaki Czasu”. Ma bardzo wyrazisty rys środkowoeuropejski, świetnych artystów i znakomite prace w swoich zbiorach. Wtedy Jan Trzupek – prezes Fundacji – wymyślił, że skoro kolekcja nie ma swojego miejsca w Krakowie, to może przeniesienie do Tarnowa byłoby dobrym pomysłem. Podchwyciliśmy tę ideę, bo – jak się okazało – jest kilka wątków wpisujących się w interesujący kontekst. Na przykład Tarnów to miejsce urodzenia Wilhelma Sasnala. Kolekcja posiada obraz Bez tytułu (tory) z 2004 roku. To jest pierwszy obraz Wilhelma kupiony do publicznej polskiej kolekcji. Obraz przedstawia zdjęcie torów, które prowadzą do Oświęcimia. W kolekcji znajduje się więcej prac związanych z tym tematem. Z Tarnowa odjechał pierwszy transport do Auschwitz. Przy budynku Dworca stoi obelisk upamiętniający ten fakt. Po długich staraniach udało się we współpracy z Województwem Małopolskim i Miastem Tarnów pozyskać fundusze na przeniesienie tej kolekcji do Tarnowa. Pod koniec roku uruchomiliśmy na Dworcu „Wystawę stałą kolekcji Małopolskiej Fundacji Muzeum Sztuki Współczesnej”, która – jak wskazuje tytuł – będzie stałą pozycją na tarnowskiej mapie sztuki. To duży zaszczyt dla nas móc w Tarnowie pokazywać tak znakomite prace Althamera, Bałki, Bujnowskiego, Kuśmirowskiego, Lutyńskiego, Sosnowskiej, Tarasewicza. By wymienić tylko kilka znakomitych nazwisk.



A.D.-K.: Co planujecie w najbliższych miesiącach? Jaką strategię przyjęliście na najbliższe lata?


E. Ł.-W.: Nasza oficjalna strategia, a mamy taką opracowaną do 2016 roku, zakłada to, o czym wcześniej wspomniałam. Od 2010 roku konsekwentnie realizujemy projekty sztuki współczesnej, które wynikają z lokalnego kontekstu. Był to „Tarnów. 1000 lat nowoczesności”, w którym przypominaliśmy modernistyczny rodowód Mościc – dzielnicy miasta zbudowanej przez Prezydenta Ignacego Mościckiego, w której wychował się Wilhelm Sasnal. Projekt przypominał też postać Jana Głuszaka „Dagaramy”, tarnowskiego architekta wizjonera, który projektował miasta przyszłości – wielomilionowe metropolie inspirowane roślinami. Aktualnie realizujemy dwuletni cykl „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”, który w podobny sposób wyławia z historii Tarnowa i okolic wątki ciekawe dla sztuki współczesnej. Pierwszą z tego cyklu była wspomniana wystawa „Jak się staje, kim się jest”. Drugą była „Róża jest różą”, odnosząca się do podtarnowskiej „Malowanej wsi” – Zalipia, gdzie kobiety malują kwiaty na domach. Tę wystawę miałam przyjemność przygotowywać z Jadwigą Sawicką. Na ten rok planujemy dwie kolejne i będą to nasze największe produkcje. W marcu otwieramy wystawę dotyczącą romskiej historii miasta – „Tajsa. Wczoraj i dziś brzmi tak samo”. W czerwcu otwieramy żydowską – „Byliśmy”. Złożyliśmy również ministerialny wniosek na projekt „Plener malarski / Tarnów 2014”, który łączy się z historią jednego z obrazów Edwarda Dwurnika. Chcemy też, żeby dotyczył historii i współczesności dawnej sieci galerii BWA. Jeśli uda się nam dostać dofinansowanie, plener odbędzie się we wrześniu tego roku.



A.D.-K.: Czy łączenie sztuki współczesnej z lokalnym kontekstem to wasz sposób na dotarcie do ludzi niekoniecznie związanych ze sztuka aktualną?


E.Ł.-W.: Tak, po projekcie „Tarnów. 1000 lat nowoczesności”, który miał kilka odsłon, okazało się, że poprzez historyczny lokalny temat, w tym wypadku Mościce, udało się nam zaprosić do BWA nowe osoby, które przyszły z uwagi na swoje zainteresowanie historią Tarnowa albo własne rodzinne wątki. To była wielka wartość tego projektu. Postanowiliśmy to wykorzystać. Tarnów jest starym miastem, które miało szczęście do historii i ciekawych mieszkańców. Dzięki temu było nam łatwo znaleźć kolejne tematy, które też okazały się interesujące dla artystów.



A.D.-K.: Opowiedz proszę na koniec, jak oceniasz współczesną scenę polskiej sztuki, na co wskazywały zeszłoroczne „Spojrzenia”, których byłaś współkuratorką? Czy wyznaczały jakieś nowe tropy, tendencje?E.Ł.-W.: Ja entuzjastycznie odnoszę się do tego, co dzieje się w polskiej sztuce. Myślę, że jest to bardzo dobry czas. Jest bardzo silna grupa młodych polskich artystów, którzy też świetnie radzą sobie poza granicami kraju. Podoba mi się również wracanie do materialności dzieł – malarstwa, rysunku, ceramiki, rzeźby. Przy ubiegłorocznych „Spojrzeniach” obie z Jadwigą Sawicką miałyśmy przyjemność pracować ze świetną grupą artystów nominowanych do Nagrody – Tymkiem Borowskim, Piotrem Bosackim, Karoliną Bregułą, Łukaszem Jastrubczakiem, Agnieszką Polską. Jeśli chodzi o tendencje, to wskazałabym tworzenie własnych indywidualnych narracji i światów, mikrokosmosów. Lubię taką sztukę.

A.D.-K.: Dziękuję!
E.Ł.-W.: Ja również. Pomimo znacznej odległości nas dzielącej, czuję więź z Opolem, z waszą codzienną pracą podobną do naszej.