Stach
Szabłowski
To się nagrywa
chyba tylko jak śpiewam
Tańcz!
No,
bo tak to nic nie
ma
Niwea, Tańcz,
słowa Wojciech Bąkowski
Nielubienie siebie
Zacznijmy od głowy. To właściwie nawet nie głowa, lecz
tylko jej sugestia. Schematyczny model czaszki z białego tworzywa. To głowa bez
twarzy, ale ma za to głos, który należy do Wojciecha Bąkowskiego. A nawet dwa
jego głosy.
W modelu głowy Bąkowskiego zamontowane są głośniki –
dwa ośrodki artykulacji. Jeden umieszczony jest w miejscu mózgu. Drugi w
miejscu aparatu mowy – czyli w buzi. Podobnie jak w głowie każdego człowieka, w
tej należącej do Bąkowskiego rozbrzmiewają dwa glosy – ten słyszalny dla wszystkich,
którym się mówi, i drugi, bezdźwięczny głos wewnętrzny, którym się myśli.
W modelu głowy Bąkowskiego te dwa głosy pozostają w
niezgodzie. Głośnik umieszczony w ustach odtwarza fragment wywiadu radiowego.
Artysta udzielił go po pijanemu. Kiedy na trzeźwo odsłuchał zapis rozmowy, z
zażenowaniem odkrył, że opowiadał pretensjonalne bzdury. Przeżył wówczas
doświadczenie, którego mało komu z nas oszczędzono. Chodzi o przykry dysonans
między głosem zewnętrznym i głosem wewnętrznym – moment, w którym wstydzimy się
swoich słów. U Bąkowskiego umieszczony w miejscu mózgu głośnik, reprezentujący
głos wewnętrzny, przedrzeźnia słowa wydobywające się z ust. Szydzi i zagłusza.
Praca nazywa się Nielubienie siebie.
Przywołuję obraz (i dyskurs) Nielubienia siebie (2011) we wstępie do uwag na temat sztuki
Wojciecha Bąkowskiego, ponieważ w tej skromnej skądinąd realizacji zbiega się
kilka wątków ważnych dla twórczości artysty. Nielubienie... jest właściwie żartem, nawiasem mówiąc dość
posępnym, jak to u Bąkowskiego. Co ważniejsze jednak, ten
żart jest autoportretem. Narracja Bąkowskiego jest autotematyczna i prowadzona
w pierwszej osobie; to sztuka z wyraziście zarysowanym podmiotem lirycznym.
Autoportret nie ma twarzy, ponieważ Bąkowski jest zainteresowany nie tyle swoim
wizerunkiem, ile obrazem życia wewnętrznego, który toczy się w metaforycznej
głowie.
Nielubienie...
jest bardziej urządzeniem, niż klasyczną rzeźbą. To instrument, zaprojektowany
starannie i oszczędnie; surowa dyscyplina formy, „czyszczenie” prac są stałymi
parametrami praktyki artysty. Jednocześnie, przy całym estetycznym
wyrafinowaniu, instrument ów w ogóle nie próbuje ukrywać swojego
technokratycznego charakteru.
Nielubienie... to autoportret mówiący; język i słowo należą do
najważniejszych tworzyw sztuki Bąkowskiego.
I,
last but not least, jest to praca o tytułowym nielubieniu
siebie. Problem z
„lubieniem siebie” jest tu zaś tylko wierzchołkiem góry lodowej, jakim jest
zasadniczy kłopot z istnieniem. To egzystencjalne, podstawowe zagadnienie jest
tzw. wielkim tematem sztuki Bąkowskiego.
Lubienie Bąkowskiego
Artysta
może deklarować nielubienie siebie, ale scena sztuki go lubi. Bąkowski jest
bohaterem jednej z najbardziej spektakularnych karier artystycznych ostatniej
dekady. Dyplom uzyskał dokładnie 10 lat temu, ale jeszcze na studiach zdobywał
nagrody na festiwalach animacji za swoje filmy[1]. Od 2007
roku zaczął wypływać na szersze wody w świecie sztuki razem z poznańskim
kolektywem Penerstwo, którego był współzałożycielem i filarem. Trzy lata później
miał już za sobą wystawy w najważniejszych polskich instytucjach sztuki, z
warszawskim tercetem CSW-Zamek Ujazdowski, Zachęta i MSN na czele. W 2009
nowojorskie New Museum zaprosiło go do udziału w globalnym biennale młodej
sztuki „Younger than Jesus”. Tego samego roku otrzymał przyznawaną przez
Zachętę i Deutsche Bank nagrodę „Spojrzenia” – najważniejsze wyróżnienie jakie
obecnie może dostać w Polsce artysta do 36 roku życia. W 2011 zdobył Paszport
Polityki. W 2013 za animację Suchy pion
otrzymał pierwszą nagrodę w Konkursie Europejskich Filmów Krótkometrażowych na
festiwalu Nowe Horyzonty.
Krótko mówiąc, w wymiarze instytucjonalnym Bąkowski
osiągnął w Polsce właściwie wszystko, co osiągnąć może artysta w jego wieku. A
nawet więcej. Równolegle z Bąkowskim, artystą wizualnym
działał bowiem Bąkowski-muzyk i sprzężony z nim Bąkowski-poeta, melorecytujący
swoje teksty posthip-hopowy wokalista,
współzałożyciel zespołu Czykita, lider grup Kot i Niwea oraz
twórca solowego projektu Kształt. Te muzyczne przedsięwzięcia przeszły
próbę ognia poza światem sztuki, w którym artysta
mógłby liczyć na taryfę ulgową, działając na prawach ciekawostki, „muzykującego
plastyka”[2]. Bąkowski
nie musiał opierać jednak powodzenia muzycznych projektów na statusie
galeryjnej gwiazdy. Dotyczy do szczególnie Niwei, która zdobyła niszową, ale
niezaprzeczalną popularność i uznanie na scenie alternatywnej, również wśród
publiczności, która niewiele wie o osiągnięciach Bąkowskiego na
polu sztuk wizualnych, a nawet jeżeli wie – niewiele sobie z nich robi.