Społeczne kuratorowanie Kroniki - Stanisław Ruksza

            Niniejszy tekst poświęcony jest zaledwie części mojej działalności kuratorskiej, związanej z pozycją kuratora i zarazem dyrektora programowego w publicznej instytucji – Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu. To aktywność de facto metakuratorska związana z pracą nad spójnością programową instytucji i konstytuowaniem jej narracji, estowaniem w jej obszarze rozmaitych modeli wystawienniczych dotyczących lokalnego kontekstu i jego społecznej specyfiki, a także wyjścia poza schematy systemu produkcyjnego świata sztuki.
            Poniżej odniosę się do kilku projektów z ostatnich lat stanowiących istotne punkty  przemian tożsamości bytomskiej instytucji: klasycznej" wystawy tematycznej „Muzeum Historii Nienaturalnej” (2008), spaceru jako wystawy „Kunstkammera Bytom” (2010), migrującej wystawy „Workers Of The Artworld Unite” (2013), w której figura kuratora ulega zatarciu, oraz trwającego właśnie długofalowego programu badawczego nastawionego na długotrwały proces „Projekt Metropolis” (2011-2015).

***
            W 2006 roku Kronika została ponownie otwarta po okresie bezdomności" spowodowanej pęknięciem kamienicy, w której się mieści. Instytucją kierował wtedy Sebastian Cichocki, a ja niebawem uzupełniłem zespół kuratorski. Zerwaliśmy wówczas z modelem typowej galerii pokazującej jedynie wystawy głównego obiegu sztuki. Nastąpił czas eksperymentów z różnymi strategiami kuratorskimi, a także własną, nieprzepracowaną historią i tożsamością miejsca. Najważniejszym projektem w kontekście „oswajania” nowej przestrzeni była na tym etapie wystawa i książka Architektura intymna/architektura odrzucona (2006; kuratorzy: Sarmen Beglarian, Katarzyna Burza, Małgorzata Kozioł), pomyślana jako „autolustracja” zajmowanej kamienicy. Śledztwo i rezultaty otworzyły po raz kolejny worek problemów spychanych w Polsce na margines.
            Miejska instytucja sztuki zajmuje pożydowską kamienicę rodziny Cohnów, niefigurującej na liście ocalałych z Holocaustu. Celowe uwypuklenie tego wątku przez Kronikę, szczególnie w czasie dyskusji o polskim antysemityzmie, było symbolicznym przyjęciem na siebie pozycji Obcego, manifestującego inne od dominujących homogenicznych wartości. Odtąd kamienica przy Rynku 26, zaadaptowana na instytucję sztuki, nie miała przezroczystego charakteru.
Pomimo jednak przyjęcia politycznej strategii „społecznego mikrofonu", był on raczej ukierunkowany na początku na kwestie obyczajowe niż np. socjalne, co ma niebagatelne znaczenie patrząc na kontekst miejsca.
            Bytom, w okresie PRL jedno z ważniejszych kulturalnie i przemysłowo śląskich miast, został obok Wałbrzycha jednym z flagowych przykładów nieudanej transformacji gospodarczej, gdzie uprzywilejowane dotąd miejsca przerodziły się w obszary „nowej biedy”, a gorączka czarnego złota zmieniła się w gorączkę złomu i odnowienia „praktyk łowiecko-zbierackich”.
            Działanie na takim terenie poprzemysłowej rzeczywistości, której bliżej jest w odniesieniach do toposów ruin" niż do aspiracji o loftach zaadaptowanych przez tzw. klasą kreatywną, musiało się przeobrazić również w podniesienie kwestii przemian i kosztów społecznych.

04 Biennale już tu jest - anarchitektura, fot. Stanisław Ruksza

***
            Kilka lat temu wspólnie z Sebastianem Cichockim kuratorowaliśmy wystawę „Muzeum Historii Nienaturalnej” (2008, Kronika w Bytomiu), w której dla dziedzictwa kultury na Śląsku chcieliśmy stworzyć – parafrazując tytuł książki Myszy  i ludzie Johna Steinbecka – archiwum „maszyn i ludzi”. Jeśli bohaterowie powieści Steinbecka szukali harmonii wśród natury, to mieszkańcom Śląska pozostaje adaptacja do zindustrializowanej rzeczywistości: najpierw przez przemysł zdeterminowanej, a potem „osieroconej”. Opowieść wyznaczają: pozostawione maszyny i ludzie, ich (nie)możliwości, rozgoryczenia, ale i marzenia oraz alternatywne rozwiązania adaptacji rzeczywistości.



            Symptomatycznymi dla tej optyki stały się na wystawie zestawione dwie prace: Maszyna do rysowania na piasku Adama Garnka (wł. Śląska Kolekcja Sztuki Współczesnej) oraz In praxi Klaudiusza Jędrusika (wł. Galeria Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach).
Niemal wszystkie obiekty konstruowane przez Adama Garnka mają formę enigmatycznych urządzeń, mobilów, pojazdów. Jego Maszyna do rysowania na piasku służy, zgodnie z tytułem, do kreślenia wzorów na usypanym w galerii podłożu. Prosta czynność rysowania linii, z użyciem dodatkowej maszynerii, staje się czymś skomplikowanym i pracochłonnym. Wysiłek, jaki został włożony w zbudowanie urządzenia i jego użytkowanie, jest zupełnie nieproporcjonalny do finalnych efektów – efemerycznych, łatwych do usunięcia śladów. Interesujące wydaje się potraktowanie tej pracy jako metafory sztuki oderwanej od przymusu jakiejkolwiek użyteczności. A w szerszym tle: nowych zadań, jakie stawia się instytucjom sztuki w regionach de-industrializowanych. Maszyna do rysowania na piasku stała się kluczowym punktem odniesienia przy tworzeniu scenariusza wystawy potencjalnego Muzeum Historii Nienaturalnej.
            Na przeciwległym biegunie pokazaliśmy wtedy pracę In praxi Klaudiusza Jędrusika, zapomnianego dziś artysty, niegdyś członka i współzałożyciela legendarnej grupy St-53, która w opozycji do socrealizmu w zamkniętym kręgu analizowała rozwój świadomości widzenia (od sztuki prehistorycznej do kubizmu analitycznego) wg Teorii widzenia Władysława Strzemińskiego. Jędrusik opuścił grupę w 1956 roku opowiadając się za jej charakterem wyłącznie samokształceniowym i kontynuował studia Teorii widzenia Strzemińskiego do końca życia. Szczególnie zafascynowany był kubizmem analitycznym, czemu wyraz dał w tekście Dlaczego kubizm w 1982 roku (sic!). Obraz In praxi należy do cyklu, w którym artysta – jak twierdził – „przekroczył próg świadomości wzrokowej kubizmu analitycznego”. Pokawałkowana postać robotnika staje się zarazem niewolnikiem przemysłu, jak i paradoksalnie jego motorem. Jednocześnie odwołania do kubizmu czy futuryzmu wskazują na ten okres sztuki XX wieku, w którym sztuce stawiano zadania par excellance modernizujące. Zapomniany artysta zajmował się również matematyką oraz badaniem zjawisk optycznych, przyrodniczych, a także licznymi utopijnymi projektami, m.in. samowystarczalnym domem dla artysty czy programem całkowitego przeobrażenia środowiska naturalnego. Niemniej w tym kontekście przywołany został jako przykład kontynuowania absurdalnego w tym wypadku etosu pracy, którego efekt stanowiło osiągnięcie kubizmu w 1982 roku.
            Wystawa podejmowała temat regionalnych przemian, jednak daleko jej jeszcze było do zmierzenia się z kluczowym tematem kosztów społecznych, którego deficyt wciąż jest wyraźny w polskiej kulturze. Ten nowy model podejmowanych wątków rozpoczęliśmy tworzyć nowym zespołem Kroniki od 2009 roku.

***

            Tworzenie sztuki z naciskiem na społeczny rezonans (jak podkreślałem na wstępie – to tylko część projektów instytucji) na „terenach podwyższonego ryzyka" polega zasadniczo w Kronice na dwóch liniach: z jednej strony – dokumentacji upadku i pełnienia roli „mikrofonu społecznego" grup zdominowanych (np. takie projekty jak Tkacze Anny Molskiej, Silent Industry Tomka Mzyka, Szczęśliwego Nowego Roku Łukasza Surowca czy Życie w Bytomiu  Tero Nauhy), a z drugiej – łożyska „magnesowania postaw", czego głównym ogniwem stał się program edukacyjny (projekty Kronika Idei dla dzieci lub Świetlica sztuki) oraz performatywna działalność alternatywnej turystyki, zaczęta w 2009 roku wspólnie ze śląskim aktywistą Marcinem Dosiem, a  kontynuowana dziś jako międzynarodowy program Alternative Silesia, kuratorowany przez Radka Ćwieląga.

            Alternative Silesia ma potencjał krytyczny. Ten cykl wycieczek i spotkań w miejsca opuszczone bądź spontanicznych akcji – sytuacjonistycznych dryfów stawia na społeczną rewitalizację, a nie gentryfikację. Moda na postindustrial ma dziś również swoje drugie oblicze, kiedy artystyczne aktywności służą podniesieniu wartości terenów czy architektury, a w dalszej perspektywie eksmisji dotychczasowych mieszkańców. Alternative nie służy deweloperom. Autorom chodzi w nim nie o masową turystykę, lecz tworzenie społeczności i wzmacnianie obywatelskich aktywności. W 2012 roku program kładł nacisk na wspólną, publiczną przestrzeń przemysłu (przede wszystkim tego wciąż istniejącego), jak i transportu publicznego.
            Działalność Kroniki i jej programu alternatywnej turystyki nigdy nie miała charakteru typowo promocyjnego. Nie zajmujemy się promocją regionów, miast i wsi, udziałem w wyścigach miast i uważamy za nieuczciwe przyjmowanie rywalizacyjnych kryteriów do pola, którego celem jest wprowadzanie przecież innych wartości. Program Alternative Silesia miał nie tyle  dizajnersko estetyzować zastaną rzeczywistość, ile ją zmieniać, wpływać na nią oraz wskazywać na istniejące pokłady kontrkulturowe, stanowić laboratorium miejskości. W przyszłości program ma na celu pozostawienie kolejnych narzędzi w przestrzeni Górnego Śląska: centrum kultury niezależnej, pole namiotowe i squat.

***

            Następstwem Alternative Silesia, a także koncepcji instytucji jako „mikrofonu społecznego” była polifoniczna mapa i wystawa w charakterze spaceru „Kunstkammera Bytom”, zainicjowana w 2009 roku (realizatorem i kuratorem był autor niniejszego tekstu, a projekt jest cały czas poszerzany i prawdopodobnie zakończy się książką), świadomie odwołująca się do kolonialnej, manierystycznej tradycji nieusystematyzowanych, chaotycznych gabinetów osobliwości, a także związanych z nimi kategorii: subiektywnego decorum, bizarro (dziwaczne), curiosum (rzecz ciekawa), mirabile (cudowność), horror vacui (lęk przed pustką), rotti (stosowanie form sugerujących zniszczenie).
            Mapa wybranych miejsc i proponowana na jej bazie wycieczka-wystawa traktuje poprzemysłowe miasto, w tym wypadku Bytom, jako zastany gabinet osobliwości – zbiór stworzeń/obiektów przedziwnych, wyjątkowych, egzotycznych, kuriozalnych i absurdalnych. Najsłynniejsze kunstkamery powstały w drugiej połowie XVI wieku na dworze Rudolfa II w Pradze czy arcyksięcia Ferdynanda w Ambras. Istniały również na licznych dworach. Przechowywano w nich dziwne okazy natury, skamieniałości, elementy flory i fauny (np. jajo strusie, kieł mamuta), niezwykłe zwierzęta (ptak dodo), nietypowe mechanizmy, broń, elementy nagrobków, zmumifikowane ciała, dziwaczną sztukę etc. Na przełomie XIX i XX wieku niebywałą popularnością cieszyły się (zwłaszcza w USA, ale i w Polsce) „pokazy dziwolągów” (Freak Show) – ludzkich osobliwości (monstrów).

            Inspiracją do mapy bytomskich „zastanych” osobliwości, nie-celowych obiektów estetycznych, były również praktyki słynnych amerykańskich artystów: Gordona Matta-Clarka i Roberta Smithsona, potraktowane jako użyteczne narzędzie w przestrzeni postindustrialnej Bytomia dla dokonania efemerycznego remake'u w „nie-miejscach” (Auge). Interesujące było przemyślenie już istniejących obiektów, zamiast tworzenia i dokładania nowych w przestrzeni miasta i regionu.
            Gordon Matta-Clark w swoich działaniach Anarchitecture kupował/przejmował nieprzydatne, walące się budynki, a następnie kroił je, przecinał na pół, ożywiał je na krótką chwilę. Ingerował w miejsca pozbawione realnej szansy na rewitalizację. Mówił: „bardziej myślimy o […] miejscach, gdzie zatrzymujesz się by zawiązać sznurowadła, o miejscach, które w twoim codziennym ruchu są tylko przerywnikami”.
            Robert Smithson w tekście Monuments of Passaic, New Jersey opisał spacer po swoim rodzinnym, zdeindustrializowanym mieście Passaic, z uwzględnieniem najważniejszych „nieintencjonalnych pomników”, jakie można tam było napotkać (nieczynny most, niedokończoną autostradę). Obiekty te powstały w wyniku katastrof budowlanych, niedokończonych budów czy procesu deindustrializacji, a nie woluntarnego działania artysty. Pomniki z Passaic zostały przez Smithsona wskazane na zasadzie ready made, zyskując nowe znaczenie, były „de-architekturą”. Stanowiły krytyczną przeciwwagę dla sztucznie ingerującej, pomnikowej rzeźby. Artysta sugerował przemyślenie monumentów nas otaczających, zamiast stawiania nowych i tym samym zawłaszczania wspólnej przestrzeni.
            „Nieintencjonalne obiekty” stały się jednocześnie wizualnymi nośnikami przemian społecznych, ale reprezentowały raczej przegranych dokonanej zmiany. Były egzemplifikacją działania systemu ekonomicznego, jego ikonografią. Innym z odnalezionych monumentów Smithsona był Hotel Palenque w dżungli Jukatanu, który „stał się ruiną, zanim został zbudowany”.

            Część obiektów wskazanych w mapie i spacerze-wystawie „Kunstkammera Bytom” nawiązuje nazewniczo do formalnych  obrazów abstrakcyjnych i rzeźb o tytułach Kompozycja, Układ... , Bez tytułu..., a także pojęć Smithsona i Matta-Clarka. Kategoriami pomocniczymi stały się pojęcia „architektury bezzasadnej” czy „architektury tymczasowości”.
Zakładano od początku nietrwałość. Niektóre z zasugerowanych obiektów mogą ulec dalszej erozji, inne zniknąć, niektóre zaś zostać cudownie uwznioślone, nawrócone. Zapraszano również do szukania „własnych” nieodkrytych pomników, de-architektury, nie-miejsc,  wizytówek bytomskiej „anarchitektury”. W ten sposób „powstały” m.in. Malowidło Szczęścia, Kompozycja monochromatyczna (żółta), Biennale już tu jest – anarchitektura, Hommage a Gordon Matta-Clark, Pomnik antyglobalizmu.

***

            Z podobnego społecznego zapotrzebowania wyniknęła również migrująca, popularyzująca wystawa „Workers Of The Artworld Unite” (2013), która podejmując kwestie środowiskowe świata sztuki, może stanowić pars pro toto różnych obliczy prekariatu.
            Artyści w ostatnich latach zorientowali się, że ekonomiczny problem, jaki dotyka większość społeczeństwa pracy, także ich dotyczy. Najwymowniejszym tego sygnałem był strajk artystów zorganizowany przez Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej, wspierany licznie przez najważniejsze polskie instytucje sztuki współczesnej pod hasłem: Dzień bez sztuki, który miał miejsce w instytucjach sztuki w całym kraju 24 maja 2012 roku. Odnosił się on do sytuacji artystów, którzy „nie mając stałego zatrudnienia z trudem łączą koniec z końcem. Pracują dużo, zarabiają słabo i nieregularnie. Stają się też pierwszymi ofiarami cięć budżetowych w instytucjach kultury i niekorzystnych zmian na rynku pracy. Artyści nie są biznesmenami, nie tworzą z myślą o zysku. Niektóre dzieła, często te najważniejsze dla społeczeństwa, nawet nie nadają się do sprzedaży. A wielu twórców, także tych, którzy już weszli na karty encyklopedii, pozostaje poza systemem ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych” – jak mogliśmy przeczytać na łamach Gazety Strajkowej.
            Kiedy rozmawiałem z Rafałem Jakubowiczem (autorem tytułowej pracy Workers Of The Artworld Unite, czyli Pracownicy (świata) sztuki łączcie się, będącej manifestem wystawy) kilka dni po strajku o jego efektach, stwierdziliśmy, że nie spotkał się ze zrozumieniem społecznym. Więcej: powielił jedynie stereotyp artysty-darmozjada (na szczęście, z miesiąca na miesiąc sytuacja wygląda coraz lepiej z tą recepcją). Wymyśliliśmy wtedy taką objazdową, popularyzującą wystawę nakreślającą ten problem za pomocą narzędzia dostępnego artystom – dzieł sztuki i najczęstszego sposobu komunikacji – wystawy w galerii.
            Oczywiście, trudno w tym momencie przecenić rolę samego strajku, będącego impulsem dla dalszej wystawy, ponieważ był on pierwszym zbiorowym coming outem artysty-prekariusza, a także wyraźnym złamaniem paradygmatu artysty oderwanego od społeczeństwa. Zaskakujące, że podczas niemal ćwierćwiecza procesu transformacji w Polsce temat pracy i kosztów społecznych (np. bezrobocia) praktycznie nie doczekał się artystycznej refleksji w postaci prac (podobnie w teatrze, filmie czy literaturze). Lata dziewięćdziesiąte to czas narracji liberalnych pod względem  obyczajowym, ale nie socjalnym. W dużej mierze artyści zaufali niewidzialnej ręce rynku, budząc się w efekcie jako prekariusze, autsajderzy tego procesu.
            Wystawa pomyślana została jako interwencyjna i popularyzatorska, co jednak nie oznacza populistyczna. Tej kategorii (wystaw popularyzatorskich czy społecznie zaangażowanych) nie traktuję deprecjonująco, zwłaszcza że wiele prac można czytać szerzej niż doraźnie. A uniwersalne treści egzystencjalne również tam się lokują.
            Projekt powstał i miał swoją premierę w bytomskiej Kronice, ale już migruje po innych ośrodkach w Polsce (obecnie w Galerii Szarej w Cieszynie, a później m.in. w Centrum Promocji Młodych w Częstochowie i poznańskiej Zemście), wszędzie tam, gdzie zaistnieje potrzeba takiej wystawy i dyskusji. Nieważne czy będzie to prowincjonalny ośrodek kultury czy centrum sztuki współczesnej w dużym mieście. Artyści na wystawie wywodzą się zresztą z różnych grup, porządków artystycznych. Łączy ich raczej stawka do osiągnięcia niż postawa twórcza. Pierwszym pomysłem był zresztą open call – otwarty, bardziej demokratyczny, z możliwością przyłączenia się każdego artysty już od pierwszej odsłony wystawy, ale wiedzieliśmy, że w kilkuosobowym zespole Kroniki nie uciągniemy tak dużego przedsięwzięcia, więc pewnie kolejni artyści dołączą w następnych edycjach.
            Wystawa jest łatwa w transporcie i obsłudze, aby nie generować dodatkowych kosztów. Idea zakłada, że w kolejnych odsłonach powstaną kolejne prace, które będą uzupełniać i rozwijać problematykę wystawy. Zmienia się też formuła kuratora. Każde nowe miejsce staje się właścicielem projektu. To działanie o charakterze  łańcuszka św. Antoniego. Charakter misyjny...

***

          Last but not least społecznej linii Kroniki jest długofalowy, międzynarodowy program badawczy „Projekt Metropolis”, prowadzony od 2011 roku wspólnie z krakowską Fundacją Imago Mundi, nad wizualną analizą regionu. Projekt bazujący na rezydencjach artystycznych podejmuje kwestie lokalności, ale traktuje Śląsk jako okular, przez który widać globalne problemy Polski czy Europy Środkowo-Wschodniej. Nie chcieliśmy jednak używać sztuki po to, by stworzyć życzeniowy obraz regionu, służący jako narzędzie promocyjne, co się dzieje niestety nagminnie.  Po dotychczasowych rezydencjach widać, że nowy obraz będzie zróżnicowany. To są regiony w regionie, miasta w mieście, zróżnicowane pod względem ekonomicznym, społecznym, historycznym i kulturowym.
          Warta podkreślenia jest tu metoda. Nie podjęliśmy tego na wzór festiwali, które są chwilowym działaniem. Nas interesuje raczej długotrwały proces, w którym sztuka jest narzędziem wiedzy, a artyści posiadają kapitalne metody badawcze. Przykładowo: Łukasz Surowiec, jeden z rezydentów, odkrywa antystruktury, które w mieście tworzą bezdomni. Słowacki artysta Matej Vakula pyta małe społeczności, jak w prosty sposób mogą ulepszyć swoje otoczenie, i wciela te pomysły w życie na nieco pirackiej zasadzie, np. tam, gdzie brakuje publicznych toalet, stawia na wzór amsterdamski wbetonowane w ziemię prowizoryczne toalety. Zwykle dość długo trwa, nim ktoś je usunie, więc służą społecznościom, a kiedy już zostają przez służby miejskie usunięte, w tych samych miejscach zostają wprowadzone toalety miejskie. Udaje się tu włączyć sztuce słuch społeczny służący mieszkańcom.


            Projekt cały czas się rozrasta, udział w nim biorą m.in. Anna Baumgart, Bogna Burska, Kuba Dąbrowski, Mikołaj Długosz, Magda Fabiańczyk, Giuseppe Fanizza, Erla S. Haralsdottir, Paul Philipp Heinze, Lars Holdhus, Rafał Jakubowicz, Grzegorz Klaman, Barbara Klimova, Paweł Kulczyński, Darri Lorenzen, Bartek Materka, Krzysztof Miękus, Rafał Milach, Natalia Romik, Krystian Skylstad, Łukasz Surowiec, Matteo Terzaghi & Marco Zurcher, Magda Tothova, Matej Vakula. Podsumowanie efektów zostanie zaprezentowane największą dotychczas wystawą i publikacją o sztuce współczesnej na Górnym Śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim. Horyzontem wynikłym z tego działania jest przyszła dywersyfikacja wiedzy powstałej w tym projekcie na inne miasta prawie dwumilionowej metropolii Śląska i Zagłębia oraz wprowadzanie narzędzia sztuki za pomocą nowych „zmagnesowanych" osób (agend projektu) tam, gdzie dotąd sztuki współczesnej nie było.