Magdalena Kownacka
„Gdy skonstatujemy u siebie
zdolność rozkoszowania się obrazami z tak różnych epok, co dzieciom tych
bujnych epok mogło być ledwie dostępne, to czyż ten fakt nie powinien natchnąć
nas podejrzeniem, żeśmy wcale jeszcze nie odkryli odrębnych przyjemności,
prawdziwej zabawy naszej epoki?"[1]
Tytułowa „diabelna pieśń" to
cytat z filmu Anny Molskiej Tkacze z
2009 roku, a właściwie z dramatu Gerharta Hauptmanna, który stał się
inspiracją, źródłem tekstu i podstawą dialogów bohaterów filmu. U Hauptmanna
pieśń tkaczy była siłą napędową buntu robotników z połowy XIX wieku. U Molskiej
jest refrenem tworzącym szkielet dla paradokumentalnego utworu o realiach
współczesnych górników. Pieśń jest jednocześnie zmienna i cykliczna. Posiada
formalną strukturę, wpada w ucho i odsyła nas do archetypów. Posługuje się też
paralelizmem, czyli zestawieniem – skojarzeń treściowych lub kompozycyjnych. To
podstawowa struktura gatunku zarówno w warstwie tekstu, jak i w formie.
Paralelizm służy podkreśleniu podobieństw lub – przez ich powierzchowne
zestawienia – uwypukla przeciwieństwa poszczególnych treści bądź elementów.
Przesunięcia i analogie stają się głównymi wątkami filmu. Narracja, oparta na
wybranych fragmentach naturalistycznego dramatu, toczy się pomiędzy siedzącymi
w pejzażu Śląska, przy ognisku, narzekającymi na swój los górnikami a scenami w
kopalni, w których towarzyszymy anonimowym górnikom w ich codziennych
czynnościach: myciu się, zjeżdżaniu pod ziemię, pracy. Jednak dramaturgia filmu
nie rozwija się w sposób filmowy, a równolegle, przez przychodzące w czasie
skojarzenia, tematy i obrazy.
Ciąg znaczeń budowany jest nie na ekranie, a w głowie widza wędrującego pomiędzy odniesieniami i tropami podsuwanymi przez autorkę. Film w swojej fabule jest raczej senny. Opiera się na zestawieniu bardzo klasycznych malarskich motywów: pejzaż ze sztafażem, akt męski, człowiek przy pracy. Klasyczny motyw modernizmu, oparty na trzech dynamicznych wartościach: miasto – masa – maszyna, pozbawiony swojej zwyczajowej dynamiki przedstawiania i ikonicznych wzorców – buntowniczego i optymistycznego futuryzmu czy heroicznego socrealizmu, zamienia się w przygnębiający obraz beznadziei i destrukcji wywołany powolnym tempem, szarością scen, obojętnością i teatralizacją bohaterów. Film Molskiej jest jak wątłe echo dramatu Hauptmanna. Molska bada właściwości tego echa oraz podobieństwa i różnice między kontekstem i znaczeniem oryginału a współczesnymi realiami społecznymi. Przygląda się też zmieniającym się w czasie funkcjom sztuki – od ilustracji po manifestowanie potrzeby zmiany porządku społecznego. W rezultacie otrzymujemy ironiczną analizę języka sztuki oraz jej potencjału podejmowania istotnych problemów społecznych, jak nędza czy bezrobocie. Molska przeplata w swoim filmie szereg konwencji występujących w przeszłości i możliwych do zastosowania. Naturalizm przeplata się z musicalem, paradokument z teatrem. Sceny z łaźni przywołują ikoniczną pracę Katarzyny Kozyry Łaźnia męska. Wszystkie te elementy kierują nas do poszczególnych motywów po to, aby zmienić ich kontekst, pokazać z innej perspektywy, rozbić schematyczność utrwalonego wyobrażenia, ale też sprawdzić ich wiarygodność i skuteczność przekazu.
Ciąg znaczeń budowany jest nie na ekranie, a w głowie widza wędrującego pomiędzy odniesieniami i tropami podsuwanymi przez autorkę. Film w swojej fabule jest raczej senny. Opiera się na zestawieniu bardzo klasycznych malarskich motywów: pejzaż ze sztafażem, akt męski, człowiek przy pracy. Klasyczny motyw modernizmu, oparty na trzech dynamicznych wartościach: miasto – masa – maszyna, pozbawiony swojej zwyczajowej dynamiki przedstawiania i ikonicznych wzorców – buntowniczego i optymistycznego futuryzmu czy heroicznego socrealizmu, zamienia się w przygnębiający obraz beznadziei i destrukcji wywołany powolnym tempem, szarością scen, obojętnością i teatralizacją bohaterów. Film Molskiej jest jak wątłe echo dramatu Hauptmanna. Molska bada właściwości tego echa oraz podobieństwa i różnice między kontekstem i znaczeniem oryginału a współczesnymi realiami społecznymi. Przygląda się też zmieniającym się w czasie funkcjom sztuki – od ilustracji po manifestowanie potrzeby zmiany porządku społecznego. W rezultacie otrzymujemy ironiczną analizę języka sztuki oraz jej potencjału podejmowania istotnych problemów społecznych, jak nędza czy bezrobocie. Molska przeplata w swoim filmie szereg konwencji występujących w przeszłości i możliwych do zastosowania. Naturalizm przeplata się z musicalem, paradokument z teatrem. Sceny z łaźni przywołują ikoniczną pracę Katarzyny Kozyry Łaźnia męska. Wszystkie te elementy kierują nas do poszczególnych motywów po to, aby zmienić ich kontekst, pokazać z innej perspektywy, rozbić schematyczność utrwalonego wyobrażenia, ale też sprawdzić ich wiarygodność i skuteczność przekazu.
Skojarzenia z wczesną twórczością
Katarzyny Kozyry nie są przypadkowe. Wpływ pracowni Grzegorza Kowalskiego,
której zarówno Kozyra jak i Molska są absolwentkami, widoczny jest w jej
pracach. Paradokumentalizm, rejestracja procesu pracy, tematy społeczne czy
wspólnotowość – to cechy charakterystyczne dla wielu wychowanków Kowalni. Pojawiają się również u
Artura Żmijewskiego czy Pawła Althamera. Anna Molska jest najmłodszą artystką w
tym gronie i ciekawe jest to, co ją od tego grona odróżnia. Molską od
pierwszych realizacji dużo bardziej niż kwestie ciała, płci czy społecznego i
politycznego zaangażowania sztuki interesuje kultura wizualna i jej mechanizmy
oddziaływania. Jeżeli jej prace podnoszą wątki społeczne, to dominuje w nich
ironia i wywoływany nią dystans. W pierwszych realizacjach bardzo silnie obecny
był formalizm i odwołania do wizualnych tradycji awangardowych, zwłaszcza
rosyjskiego konstruktywizmu i produktywizmu. Namysł nad formą, w tym tradycją
sztuki abstrakcyjnej, jej historycznym i współczesnym znaczeniem, cechował
wiele z jej wczesnych prac. Tak interpretowany był film Tanagram (2006), tak odczytywać można było dyptyk filmowy W=F*s (Praca) i P = W :t (Moc) (2008)
czy Perspektywa (2006).
Film Tkacze wydaje się punktem zwrotnym w twórczości artystki.
Demistyfikuje utopie awangardy o scaleniu sztuki z życiem. Równocześnie film
jest zapowiedzią tego, co stanie się podstawą jej kolejnych prac:
poszukiwanie języka i narzędzi wypowiedzi spoza sztuk wizualnych, w tym
zwłaszcza z dziedziny teatru i filmu. Molska rozwija własne metody badania
współczesności na pograniczu etnografii i kulturoznawstwa oraz zainteresowania
tradycjami będącymi na marginesach modernizmu. To, co zaczęło ją fascynować
później, a co stanowiło naturalną konsekwencję poprzednich prac, to: właściwości zbiorowej i indywidualnej
pamięci, wyobraźnia i świadomość wizualna współczesnego człowieka oraz
struktura i funkcjonowanie wspólnot, tym razem jednak nie formacji społecznych,
a małych, zamkniętych grup.
Obraz takiej hermetycznej wspólnoty
widzimy w Płaczkach z 2010 roku. Film
przypomina badania etnograficzne w stylu przywoływanego przez autorkę
Bronisława Malinowskiego. Jednak w przeciwieństwie do klasycznych metod
etnograficznych, wspólnota obserwowana jest w sztucznym dla niej środowisku.
Tytułowe płaczki, czyli kobiety zawodowo zajmujące się opłakiwaniem zmarłych i
ceremoniami związanymi z ich pożegnaniem, zostają zamknięte w pustym
pomieszczeniu – „szklarni" w Centrum Rzeźby w Orońsku. Pozbawione zostały
swoich podstawowych atrybutów i wyrwane z właściwego dla ich pracy kontekstu.
Molską fascynowała możliwość przyjrzenia się wspólnocie pozbawionej swoich wizualnych odniesień,
oderwanej od własnej funkcji i historii. Kobiety, początkowo onieśmielone
obecnością kamer i sterylną przestrzenią, szybko odbudowują swoje relacje i
więzi. Wspólnota odnawia się w „dziecięcych" zabawach, wspólnym śmiechu,
śpiewie, poprzez rozmowy i zwierzenia. Wspólnota płaczek konstytuuje się
poprzez wspólne działanie, improwizowane ceremonie i rytuały. Nie ma tu
solistów. Jest współdziałanie i równowaga. Nieforemne z powodu zimowych
płaszczy i pozbawione tożsamości kobiety nabierają cech symbolicznych. Ich
emocjonalność, pojawiające się w rozmowach wyobrażenia śmierci i diabła
przywołują ludowe tradycje, mityczny porządek świata. Płaczki są filmowane, z dystansem, z pozycji obiektywnego
obserwatora, w warunkach laboratoryjnych. Molska organizuje sytuację i
przestrzeń, a działania kobiet są improwizowane, nagrywane tylko raz – bez
dubli i powtórzeń. Jedynie kilka kątów, z których obserwujemy scenę, pozwala
nam na odczucie pośredniczącego medium filmowego. Płaczki w filmie Molskiej
działają w abstrakcyjnej przestrzeni, wyłączonej z reguł świata, zamkniętej jak
teatralna scena. Oglądane są z zewnątrz. Przywoływane przez nie opowieści
pochodzą zazwyczaj z drugiej ręki, są częścią imaginarium zbiorowości, teatrem
epickim. Teatralność filmów Molskiej jest uderzająca mimo paradokumentalnej
konwencji.
Konwencja nie jest istotna. Jest
jednym z narzędzi. Film Scena 46
wpisuje się w inną konwencję – filmową. Oglądana scena łudząco przypomina
serial telewizyjny. Młody mężczyzna wraca do swojego mieszkania, które ku jego
zaskoczeniu zostało zaanektowane przez grupę starszych kobiet. Jedna z nich
ucierpiała w wyniku wypadku, którego mężczyzna był sprawcą. Kobiety
zawłaszczają jego przestrzeń, wyłudzają pieniądze, wykorzystują jego poczucie
winy. Film tworzy iluzję. Widz szybko wchodzi w realia świata przedstawionego.
Utożsamia się z głównym bohaterem, poddaje się kinowej iluzji. Wybicie ze snu,
wywołanego własnościami filmu, pojawia się wraz z powtórzeniem jednego ujęcia.
Rzeczywistość filmu przestaje być realna. Zderzenia narastają i wrażenie
obcości pogłębia się. Widzimy jeszcze raz początek sceny, ale w lustrzanym
odbiciu. Główny bohater pojawia się nagle w scenografii z poprzedniego filmu
Anny Molskiej, Hekatomby. Głos z offu
wyjaśnia strukturę sceny, jej precyzyjną konstrukcję, mechanizmy wywołujące
konkretne odczucia w odbiorcach: rolę dialogów, sposoby konstrukcji postaci,
decyzje reżysera. Iluzja ulega całkowitej destrukcji. Bohater staje się
scenariuszowym protagonistą, a następnie po prostu aktorem wybranym podczas
castingu. Wreszcie sięgamy podszewki, kiedy głos opowiada o wspólnocie
realizatorów i atmosferze na planie. Ostatnia scena to niemalże pamiątkowe
zdjęcie ekipy aktorskiej, a napisy końcowe to lista osób tworzących wspólnotę
realizacyjną. Produkcja filmu staje się strukturą, wokół której zawiązuje się
nowa, tymczasowa wspólnota – równie istotna jak sama realizacja, a film jest
zapisem jej istnienia.
Sztuka nie służy wzruszeniu. Sztuka
jest analizą rzeczywistości. Intelektualną rozgrywką. Sztuka jest sztuczna i
służy rozrywce. „Teatr nie potrzebuje żadnej innej legitymacji prócz zabawy
[...] Wcale byśmy go nie podnieśli do wyższej rangi, gdybyśmy na przykład
uczynili zeń rynek moralności. Musielibyśmy się wtedy raczej pilnować, aby
właśnie nie został poniżony [...] Teatr mianowicie winien pozostać czymś
najzupełniej zbytkownym, co – rzecz jasna – oznacza, że przecież żyje się dla
zbytku. Przyjemność, mniej niż wszystko inne, potrzebuje ochrony"[2].
Tak zobrazowana rola sztuki nabiera
zupełnie nowego, dramatycznego wręcz wymiaru w kolejnym filmie Anny Molskiej – Zebranie. Film powstał w ramach projektu
Awangarda i socrealizm realizowanego
przez Teatr Nowy i Muzeum Sztuki w Łodzi w 2014 roku. Jego celem było zbadanie
relacji pomiędzy dwoma utopijnymi i postrzeganymi jako sprzeczne nurtami sztuki
w powojennej Polsce. Zebranie ukazuje
reguły i strategie dyskusji nad socrealizmem, przywołując stenogramy z zebrania
twórców w SPATiF-ie z 1953 roku.
Dyskusja dotyczy kwestii słuszności
krytyki teatru Bertolta Brechta, zaproszonego na gościnne występy z
inscenizacją sztuki Matka Courage do
Polski w latach 50. W rozmowie obecne są wszystkie możliwe sposoby
interpretowania sztuki – od wywołania wzruszenia, intelektualnego ujęcia
zjawisk, właściwego kontekstu historyczno-politycznego czy moralnych aspektów
zawartych w niej treści. W końcu jeden z bohaterów stwierdza: „Podoba się, więc
jest to zjawisko tkwiące w socrealizmie". Brak możliwej do przyjęcia
definicji sztuki i niejasność współczesnych nurtów kulturowych powodowały, że
uczestnicy zebrania musieli ustosunkować się do rzeczywistych, aktualnych
problemów natury estetycznej i moralnej. Ponadto musieli lawirować w kwestiach
poprawności politycznej i realnego zagrożenia, jakie mogła nieść nieprawomyślna
postawa. Pojawia się też kwestia narodowości sztuki. Molska przywołuje to spotkanie
w konwencji i estetyce teatru telewizji. Film rozpoczyna się sceną zrywania
jabłek przez jednego z bohaterów – członka Stowarzyszenia. Na miejsce zebrania
podąża też reprezentant Komitetu Centralnego PZPR, którego krokom towarzyszy
dźwięk pędzącego pociągu. Trzeci ukazuje się literat ciągnący za sobą wózek z
elementami scenografii: krzesłami, formalistycznymi rzeźbami, termosem.
Spotkanie ma miejsce na placu otoczonym hałdami żwiru i piasku. Uderzająca
umowność sceny, kostiumy, rekwizyty, przerysowane gesty aktorów, makijaże, każą
oglądać ją z dystansem. Elementami zakłócającymi są ironiczne wstawki.
Namnażane szklanki z herbatą z fusami, która przelewając się zalewa stół i
ścieka na szary piasek. Filmowane detale przyrody i nadmierny ruch pobocznych
dla ujęcia postaci odwracają uwagę od rozmowy. W końcu w tle słyszymy odgłos
wymiotujących ludzi, który miesza się ze słowami bohaterów i odgłosem szklanek
z herbatą. Kontrola i ocena zjawiska, jakim jest teatr Brechta, zostają
zepchnięte na drugi plan. Pozostaje teatralność dyskusji i gesty obrazujące
ludzkie współżycie. Oznaki dominacji i uległości, hierarchii i
podporządkowania. Film ten, podobnie jak pozostałe, uwikłany jest w skojarzenia
i odniesienia, których nie sposób wyliczyć. Mieszają się konteksty czasów
historycznych i współczesnych. Tradycyjne tematy w sztuce przeplatają się w
filmie z kwestiami narodowości i ponadnarodowych form modernistycznych. Motywy
nawiązujące do dramatu Brechta Matka Courage, o którym dyskutują
bohaterowie, uwikłane zostają w konwencje polskiego teatru telewizji z lat 50.
Zderzenie wielkich narracji uwidacznia się poprzez relacje autentycznych
postaci i konfrontację indywidualnych postaw. Podobnie jak w Tkaczach dyskusja staje się echem
przeszłości. Jest kanwą dla konstruowanej przez Molską pieśni, która jest
jednocześnie zmienna i cykliczna.
Sztuka Molskiej nie jest
dydaktyczna, ale daje materiał, który sami możemy zanalizować i rozmontowywać.
Jest w niej ironia i dziecięca wręcz ciekawość i zainteresowanie człowiekiem z
jego uwarunkowaniami, zwłaszcza kulturowymi. Kontynuacja i zaprzeczenie.
Analogie i sprzeczności. Destylaty i konwencje. To wszystko składa się na
strukturę i krajobraz świata kreowanego przez Molską. Kategoria pieśni staje
się obrazem tych prac – każdej jednej i wszystkich razem. Dominującą atmosferą
pieśni jest odczucie ciągłości i nieustannych analogii pomiędzy słowami,
motywami, wątkami i kompozycją. Istnienie pieśni wiąże wspólnotę i wyznacza
przestrzeń poza codziennością. Charakter pieśni wyznacza rytm i atmosferę
obrzędów, a tematyka określa przestrzeń wspólną. Ujawniane w filmach Molskiej
kulturowe atawizmy współczesnego człowieka odwołują nas zarówno do modernizmu,
z jego rozumieniem nowoczesności, jak i do ludowych wierzeń. Filmy Molskiej są
esencją współczesnej tożsamości doby posttransformacji, która budowana jest tak
z socrealizmu jak i z awangardy. Kształtuje się na styku hermetycznych wspólnot
i historii powszechnej, małych i dużych narracji oraz obrazów, które tak jak
słowa strukturalizują pamięć i kształtują wyobraźnię.
Magdalena Kownacka